wtorek, 20 października 2015

Debata Szydło - Kopacz OBIEKTYWNIE



Debata Szydło – Kopacz, dla PiS



       Dzisiejsza debata tj. (19.10), która była transmitowana w TVP, była debatą dwóch kobiet, które tylko na pozór mają niepodobne programy polityczne i stanowią dwie przeciwności jak Mars i Wenus. Jednak nie będę oceniał tej potyczki w temacie moich prywatnych poglądów politycznych i społecznych i postaram się o obiektywną opinię.
  Na początek obie kandydatki na premiera miały się zaprezentować. Patrząc na ważne punkty wizualne i charyzmatyczne, lepiej na starcie wypadła Beata Szydło. Mówiła zwięźle i wyraźnie, czego wymaga początek każdej debaty. Nie bała się kamery i starała zwracać się do widzów także, nie tylko do redaktorów i swojego oponenta. Premier natomiast dokonała tych błędów, których uniknęła Szydło. Prezentacja powinna być ogólnikowa, natomiast tutaj usłyszeliśmy dużo niuansów. Miałem także nieodparte wrażenie, że Kopacz zwraca się tylko do redaktorów. 
     Pierwsza część debaty jest na remis. To ona wypunktowała swoją przeciwniczkę i trzymała się wynegocjowanego przez oba sztaby (Po i PiS) czasu i zasad. Jednak na sam koniec, kandydatka PiS sprowokowała Kopacz swoimi spokojnymi odpowiedziami na temat pisowskiej konstytucji i wtedy nasza premier zaczęła przerywać oponentce w środku zdania i łamała zasady przede wszystkim czasowe a jej riposty były z mojej perspektywy próbą ocalenia rundy. Niestety, nie udało się.
       W drugiej części, gdzie mowa była o polityce zagranicznej i obronności, pani Kopacz chwaliła UE i uważała, że Rosja to przeciwnik. Szydło natomiast, na przekór chciała dać widzom do zrozumienia, że polski rząd w Unii Europejskiej nie ma pozycji a Polska została dzięki PO, zepchnięta na dalszy plan. Ta runda okazała się punktem dla kandydatki PiS. Wszystko może zawdzięczać sobie Szydło za spokój w mowie i trzymanie się ustalonych zasad. Premier Kopacz przystąpiła do ataku. Przypominała Jarosława Kaczyńskiego, mówiła napastliwie i czasami niezrozumiale oraz za szybko. Jej tezy mieszały się z tym co prawdziwe. Jedynym pozytywnym i zarazem bardzo mądrym posunięciem z jej strony było wypomnienie p. Szydło jej niewiedzy co do daty przystąpienia Polski do UE.
    Ostatnia część była powtórką choć nie do końca. Trochę feministycznie premier mówiła tylko o prawach kobiet, gdzie Szydło trzymała się tego, że szanować trzeba wszystkim i każdy Polak, czy to mężczyzna czy kobieta ma żyć godnie. Jednak najgorszą częścią dającą minus obu kandydatkom było pytanie o to co się nie udało, o błędy za czasów rządów PiS i PO. Ani Szydło ani Kopacz nie mówiły o błędach swoich partii ale o błędach przeciwnika, co było wręcz nudzącą już Polaków kłótnią.
     Finalna część, gdzie przez dwie minuty kandydatki mogły przekonać do głosowania na swoją partię nie mogę ocenić. Wręcz można powiedzieć standardowo, obie nawzajem wypominały wady i zalety przeciwnej partii, strasząc nią Polaków.

      Na zakończenie chcę napisać, że to Szydło wypadła lepiej. Mimo poglądów narodowych, brałem pod uwagę szczegóły, reprezentację siebie i partii i ogólne przygotowanie. Premier, jak sam powiedział poseł Kamiński, była nieprzygotowana a do debaty podeszła „z marszu” Zapewne ta debata nie będzie miała znaczenia 25 października ale na pewno była ciekawa.