Debata
Szydło – Kopacz, dla PiS
Dzisiejsza debata tj.
(19.10), która była transmitowana w TVP, była debatą dwóch
kobiet, które tylko na pozór mają niepodobne programy polityczne i
stanowią dwie przeciwności jak Mars i Wenus. Jednak nie będę
oceniał tej potyczki w temacie moich prywatnych poglądów
politycznych i społecznych i postaram się o obiektywną opinię.
Na początek obie
kandydatki na premiera miały się zaprezentować. Patrząc na ważne
punkty wizualne i charyzmatyczne, lepiej na starcie wypadła Beata
Szydło. Mówiła zwięźle i wyraźnie, czego wymaga początek
każdej debaty. Nie bała się kamery i starała zwracać się do
widzów także, nie tylko do redaktorów i swojego oponenta. Premier
natomiast dokonała tych błędów, których uniknęła Szydło.
Prezentacja powinna być ogólnikowa, natomiast tutaj usłyszeliśmy
dużo niuansów. Miałem także nieodparte wrażenie, że Kopacz
zwraca się tylko do redaktorów.
Pierwsza część debaty
jest na remis. To ona wypunktowała swoją przeciwniczkę i trzymała
się wynegocjowanego przez oba sztaby (Po i PiS) czasu i zasad.
Jednak na sam koniec, kandydatka PiS sprowokowała Kopacz swoimi
spokojnymi odpowiedziami na temat pisowskiej konstytucji i wtedy
nasza premier zaczęła przerywać oponentce w środku zdania i
łamała zasady przede wszystkim czasowe a jej riposty były z mojej
perspektywy próbą ocalenia rundy. Niestety, nie udało się.
W drugiej części,
gdzie mowa była o polityce zagranicznej i obronności, pani Kopacz
chwaliła UE i uważała, że Rosja to przeciwnik. Szydło natomiast,
na przekór chciała dać widzom do zrozumienia, że polski rząd w
Unii Europejskiej nie ma pozycji a Polska została dzięki PO,
zepchnięta na dalszy plan. Ta runda okazała się punktem dla
kandydatki PiS. Wszystko może zawdzięczać sobie Szydło za spokój
w mowie i trzymanie się ustalonych zasad. Premier Kopacz przystąpiła
do ataku. Przypominała Jarosława Kaczyńskiego, mówiła
napastliwie i czasami niezrozumiale oraz za szybko. Jej tezy mieszały
się z tym co prawdziwe. Jedynym pozytywnym i zarazem bardzo mądrym
posunięciem z jej strony było wypomnienie p. Szydło jej niewiedzy
co do daty przystąpienia Polski do UE.
Ostatnia część była
powtórką choć nie do końca. Trochę feministycznie premier mówiła
tylko o prawach kobiet, gdzie Szydło trzymała się tego, że
szanować trzeba wszystkim i każdy Polak, czy to mężczyzna czy
kobieta ma żyć godnie. Jednak najgorszą częścią dającą minus
obu kandydatkom było pytanie o to co się nie udało, o błędy za
czasów rządów PiS i PO. Ani Szydło ani Kopacz nie mówiły o
błędach swoich partii ale o błędach przeciwnika, co było wręcz
nudzącą już Polaków kłótnią.
Finalna część, gdzie
przez dwie minuty kandydatki mogły przekonać do głosowania na
swoją partię nie mogę ocenić. Wręcz można powiedzieć
standardowo, obie nawzajem wypominały wady i zalety przeciwnej
partii, strasząc nią Polaków.
Na zakończenie chcę
napisać, że to Szydło wypadła lepiej. Mimo poglądów narodowych,
brałem pod uwagę szczegóły, reprezentację siebie i partii i
ogólne przygotowanie. Premier, jak sam powiedział poseł Kamiński,
była nieprzygotowana a do debaty podeszła „z marszu” Zapewne ta
debata nie będzie miała znaczenia 25 października ale na pewno
była ciekawa.